Menu
1 / 0
Aktualności /

RIO 2016 - dzień VII: pożegnalny finał Tomka

RIO 2016 - dzień VII: pożegnalny finał Tomka

Czwarte igrzyska i trzeci finał i dwa złote medale - jak na razie taki właśnie jest bilans olimpijskich występów Tomasza Majewskiego. Dwukrotny mistrz olimpijski - wraz z Konradem Bukowieckim - wystąpi tej nocy w finale rywalizacji kulomiotów w Rio.

Czwarte igrzyska i trzeci finał - jak na razie taki właśnie jest bilans olimpijskich występów Tomasza Majewskiego. Dwukrotny mistrz olimpijski - wraz z Konradem Bukowieckim - wystąpi tej nocy w finale rywalizacji kulomiotów w Rio.



Tomek rozpoczął czwartkowe eliminacje od rezultatu 19.87. W drugiej próbie miał 20.56 i to było jego najlepsze pchnięcie. W trzeciej kolejce uzyskał 20.15. Tym samym awansował do finału z siódmego miejsca. - W eliminacjach chodzi o to, żeby je przejść. Pchnąłem i... wszedłem. To nie było jakieś super pchnięcie, ale skuteczne. Wystarczyło i cieszę się. Trzeba poprawić parę rzeczy przed finałem, musze pchać pewniej i szybciej. Liczę na 21 metrów i miejsce w ósemce. Chciałbym, żeby wieczoirem było tu więcej kibiców. Presja jest w finale duża dla wszystkich. Może być różnie, ale faworyci już w eliminacjach pokazali, że będą groźni. Szkoda, że tak długo czekałem na start. W sumie jest tu fajna atmosfera, podobają mi się te igrzyska - powiedział Tomek.
Igrzyska podobają się też debiutującemu w tej imprezie Konradowi Bukowieckiemu. On awansował do finału z wynikiem 20.71 (osiągając wymagane minimum, które wynosiło 20.65). - Podczas pierwszego pchnięcia czułem, że nie jestem sobą, to nie były moje nogi. W drugiej próbie już było lepiej i teraz czekam na finał. Byłem straszony, że w igrzyskach dzieją się różne rzeczy, ale ja na razie tego nie czuję. Atmosfera wielkiej imprezy mnie nie stresuje. Finał to nowy konkurs, nowe rozdanie. Teraz 21 metrów, wąski finał i jak najwyższe miejsce - skomentował swój występ mistrz świata juniorów. W finale zabraknie natomiast Michała Haratyka. Wynik 19.97 dał mu dopiero 18. miejsce. - Jest rozczarowanie i zmęczenie. W tym roku trzy duże imprezy mistrzowskie, kiedyś musiałem się poczuć zmęczony, nie dałem rady. Może z powodu wczesnej pory eliminacje. W sumie 19.97 to nie jest mój najgorszy wynik w sezonie. To są igrzyska, atmosfera jest fajna, ale podobnie było na przkład na Diamentowej Lidze w Londynie. W finale będę kibicował Konradowi i Tomkowi. Do ósemki wejdą obaj, a później wszystko się może zdarzyć - stwierdził Michał.

Wspaniały skok na wysokości 1.94 (na takim poziomie ustalono normę kwalifikacyjną w skoku wzwyż) oddała Kamila LIćwinko. Rozbieg, dynamika, ułożenie ciała nad poprzeczką - wszystko zgrało się w tej jednej chwili, w pierwszej próbie. Wcześniej - na 1.89 i 1.92 - Polka miała po jednej zrzutce. - Troche gorzej wtedy biegałam, za wolno, za mało dynamicznie. Cieszę się, że udało mi się to wytrzymać. Teraz spokojnie mogę odpoczywać, a potem startować w finale olimpijskim, co było moim marzeniem. Eliminacje dla mnie są bardzo stresujące. Mam nadzieję, że w finale emocje będą mniejsze i poskaczę tak, jak na ostatnich treningach. Chciałabym w końcu skoczyć ponad 2 metry na stadionie - zapowiada halowa mistrzyni świata z 2014 roku.

 

4x100 m kobiet w Rio de Janeiro

Ewa Swoboda przekazuje pałeczkę Marice Popowicz-Drapale

podczas eliminacji 4x100 m w Rio (fot. Marek Biczyk)



W półfinale odpadła polska sztafeta kobiet 4x100 m. Biało-czerwone pobiegły z Ewą Swoboda na pierwszej zmianie (!), później Marika Popowicz-Drapała, Klaudia Konopko i Anna Kiełbasińska. Czas 43.33 sek. dał im siódme miejsce w tej serii, a 12-ste w gronie wszystkich startujących (Amerykanki po złożeniu protestu mają jeszcze raz pobiec - w samotnym biegu). - Dla mnie ta pierwsza zmiana w sztafecie to była nowość, ale jestem zadowolona ze swojego występu. Podałam dobrze Marice i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę biegać sztafetę z bloków. Dla mnie te igrzyska to fajna przygoda. Mam za sobą trzy biegi w Rio, chcę podziekować i pożegnać się z kibicami - powiedziała Ewa. - Wydawało mi się, że to była dobra zmiana. Zresztą, już na treningach mówiłam Ewie, że czuję moc, kiedy ona przekazuje mi pałeczkę. Miałam na swojej zmianie najszybsze kobiety świata i próbowałam im uciekać na ósmym torze. Za mną długa przerwa spowodowana zerwaniem więzadła krzyżowego. Mam nadzieję, że nie powiedziałam ostatniego słowa. Cieszę się, że mogłyśmy tu pobiec w takim składzie, dziękuję dziewczynom za to przeżycie - dodała Marika. Natomiast Klaudia Konopko tak streściła swój bieg: - Szybko odebrałam pałeczkę i pędziłam do Ani. Biegło mi się dobrze, to mój debiut na seniorskiej imprezie, czułam motywujące emocje. Rozpoczynając ten sezon zupełnie nie myślałam, że skończę w ten sposób. Biłam rekordy życiowe i pobiegłam na igrzyskach. Wspaniale!
Polską sztafetę kończyła Anna Kiełbasińska. - Stwierdziliśmy, że trzeba spróbować nowego ustawienia poszczególnych zmian i zaryzykować. Stąd ja na ostatnim odcinku, ale to dla mnie żadna nowość, biegałam już na każdej zmianie. Żeby awansować do finału musiałybyśmy pobić rekord Polski. Szkoda, że nie możemy tego pokazać, bo w ostatnich latach indywidualnie biegamy coraz szybciej. Tak czy siak, to są igrzyska i nie skończyłyśmy ostatnie - powiedziała Ania.
Rywalizację 10-boistów kontynuuje Paweł Wiesiołek. Na początek drugiego dnia w biegu na 110 m pł uzyskał rezultat 15.09 sek. Później znakomicie wypadł w rzucie dyskiem - wynik 48.32 m to jego rekord życiowy i 4-ta odległość konkursu.

W porannej sesji na Stradionie Olimpijskim mielismy jeden finał - 400 m pł. Zwyciężył Amerykanin Kerron Clement (47.73).

 

rav

Powrót do listy

Więcej