W sobotnie popołudnie czasu tokijskiego do finałów lekkoatletycznych mistrzostw świata awansowały żeńskie sztafety 4 x 100 oraz 4 x 400 metrów. Na Stadionie Olimpijskim dwunaste miejsce w rzucie oszczepem wywalczyła Małgorzata Maślak-Glugla, a piętansa w siedmioboju była Adrianna Sułek-Schubert.
Sobota to przedostatni dzień rywalizacji lekkoatletów podczas globalnego czempionatu, organizowanego pod egidą World Athletics. Dziś w Tokio odbył się między innymi finał rzutu oszczepem kobiet. Na starcie tej konkurencji mieliśmy debiutująca na tak wielkim wydarzeniu Małgorzatę Maślak-Gluglę. Wczoraj zawodniczka z Tychowa na Pomorzu Zachodnim świetnie spisała się w rundzie kwalifikacyjnej. Rzuciła 61.79 i poprawiając rekord życiowy awansowała do finału. W nim Polka, mająca za sobą bardzo dobry sezon, uzyskała 57.80. To pozwoliło jej zająć ostatecznie dwunaste miejsce. Godnym podkreślenia jest jednak fakt, że przed rozpoczęciem startów w 2025 roku rekord życiowy tegorocznej mistrzyni Polski wynosił 57.39. Po starcie nasza zawodniczka przyznała, że liczyła dziś na więcej.
– Nie zdążyłam się zregenerować, a formuła startowania dzień po dniu nie odpowiada mojemu organizmowi. Nie udało się, ale wiem, że się starałam. Prawdę mówiąc, to nie spodziewałam się tutaj finału. Przyjechałam z 27. wynikiem. Wyjadę z Tokio z rekordem życiowym, a jeszcze miesiąc temu sam finał mistrzostw świata wydawał mi się odległy – przyznała polska oszczepniczka. Generalnym partnerem reprezentacji Polski jest ORLEN.
Dziś dobiegła też końca dwudniowa rywalizacja w siedmioboju. Wracająca do coraz lepszych wyników Adrianna Sułek-Schubert zakończyła mistrzostwa świata na 15. miejscu, gromadząc na koncie 6105 punktów. Warto podkreślić, że wczoraj zawodniczka bydgoskiej Brdy zaliczyła bardzo dobre starty w pchnięciu kulą i skoku wzwyż. Globalnie nie była jednak zadowolona ze swojego występu.
– Pierwszy raz nie dowiozłam przyzwoitości na imprezie docelowej. Jest mi wstyd. Coś nie poszło. Sportowo, ale nie psychicznie. Do końca wierzyłam. Byłam przekonana, że zrobię tutaj ponad 6500 punktów. Najważniejsze, że mam świadomość pracy, jaką wykonałam. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w sezonie halowym, a i tak celem długofalowym są igrzyska w Los Angeles – zaznaczyła Sułek-Schubert.
Polski kwartet Anna Gryc, Alicja Wrona-Kutrzepa, Aleksandra Formella i Natalia Bukowiecka pobiegł w sobotę po awans do finału sztafety 4 x 400 metrów. Biało-czerwone uzyskały czas 3:24.39, a w finale zabraknie jednych z faworytek, czyli Brytyjek.
– Moim zadaniem było przyprowadzenie sztafety na miejscu, które dawało bezpośredni awans. Ten plan wykonałam. Jesteśmy w finale, czekamy na informacje dotyczące zdrowia Justyny Święty-Ersetic. Tak naprawdę jutro możemy powalczyć ze wszystkimi – przyznała Natalia Bukowiecka.
W niedzielnym finale pobiegnie też, mimo pewnych problemów na zmianach serii kwalifikacyjnej, żeńska sztafeta 4 x 100 metrów. Panie w składzie Magdalena Niemczyk, Pia Skrzyszowska, Krystsina Tsimanouskaya i Ewa Swoboda uzyskały czas 42.83.
– Zmiany nie były idealne, potknęłam się ale Kristi mnie dogoniła. W finale będzie dobry bieg. Pójdziemy na żywioł -zapowiedziała Ewa Swoboda.
Z awansu do finału nie mogli cieszyć się panowie ze sztafety 4 x 100 metrów. Zajęli w swojej serii dopiero siódme miejsce. Kwalifikacji do jutrzejszego biegu po medale nie wywalczyli też Jamajczycy. Sensacyjnie na I rundzie przygodę ze sztafetą 4 x 400 metrów panów zakończyli z kolei Amerykanie.
W niedzielę ostatnich dzień zawodów w Tokio. Oprócz polskich sztafet w finale skok wzwyż zobaczymy Marię Żodzik. Transmisja w Telewizji Polskiej.
Maciej Jałoszyński / foto: Radosław Jóźwiak