Menu
1 / 0
Aktualności /

#ProstozTokio: mistrzowie rzutu młotem po zdobyciu medali

#ProstozTokio: mistrzowie rzutu młotem po zdobyciu medali

Patryk Dobek (brązowy medal w biegu na 800 m - 1:45.39):

To dla mnie super sezon i wszystko tak łatwo mi przychodzi. Już wcześnej miałem biegać na 800 m, ale może dobrze że zaczekałem i trafiłem do trenera Króla. On ma sprawdzony system. To była znakomita decyzja, moja przyszłość. Wykorzystałem mądrość szkoleniową trenera Króla. Na razie nie zdaję sobie sprawy ze skali mojego osiągnięcia. Mam 10-letni bagaż doświadczeń lekkoatletycznych i w Tokio to wykorzystałem. Jeśli chodzi o bieg, wykorzystałem możliwości taktyczne jakie sie nadarzyły. Trzymałem się na 3-4 pozycji i 200 metrów do mety powiediałem sobie: teraz albo nigdy. Nie mogłem czekać na ostatnią prostą. Medal srebrny był blisko, ale trochę zatrzymałem się przed Austraiijczykiem. Nie ma teraz jednak co gdybać. Czuję nadzieję na przyszłość.

Wojciech Nowicki (złoto w rzucie młotem - 82.52 m, rekord życiowy):

Bardzo się cieszę z medalu, a jeszcze bardziej z rekordu życiowego. Marzyłem o nim właśnie na tak dużej imprezie. Może za jakiś czas do nie dojdzie, co zrobiłem. Jestem zadowolony z konkursu, był bardzo równy. Mam stabilną formę. Ciesze się też z dwóch medali dla Polski, mamy złoto i brąz. To spełnienie marzeń sportowca. Nieskromnie powiem, że jesteśmy potęgą w rzucie młotem. Wszedłem w konkurs pewnie, bardzo dobrze. Podszedłem do niego jak na treningu, byłem spokojny. Rozkręcałem sie z rzutu na rzut. Wpakowałem całą energię w pierwsze trzy rzuty. Konkurs stał na bardzo wysokim poziomie. Super warunki, super koło, wykorzystałem szczyt formy. Najbardziej wzrusza mnie to, że udało mi się na igrzyskach ustanowić życiówkę, bo czekałem na to pięć lat. Jestem Wojtek z Białegostoku, żaden mistrz. Nadal pozostanę sobą. Nigdy nawet nie śniłem o tym, że czegoś takiego dokonam. Moja żona poświęciła bardzo dużo, bo przecież często wyjeżdżałem. Dziekuję jej i wszystkim, którzy mnie wspierali. Razem osiągamy te cele. Oby zdrowie dopisywało i do zobaczenia za rok w Eugene.

Pawel Fajdek (brązowy medal w rzucie młotem - 81.53 m):

Patrząc na poziom konkursu, nie ma znaczenia kolor tego medalu. Dla mnie to najtrudniejszy konkurs chyba od siedmiu lat. Ostatnio był taki w 2014 roku. Mamy dwa medale, jesteśmy potęgą. Moja klątwa w końcu jest pokonana, teraz już będę nieobliczalny. Zaliczyłem sześć rzutów, więc nie można powiedzieć, że mam słabą psychikę. Nie ukrywam, że w tym roku emocjonalnie byłem rozwalony. Zamykałem się w pokoju, nie mogłem spać, byłem wymęczony. Masa stresu, ostatnio treningi nie były takie, jak bym sobie wymarzył. Ale dałem z siebie 300 procent. Wierzyłem w zwycięstwo, bo jestem w stanie rzucać 83-84 metry. Wierzę, że Paryż to będzie mój czas. Na razie mam brąz, szacunek dla Wojtka. Ten kokuurs nakręci naszą konkurencję. Trzeba się szykować na rekord świata.  To przełom w mojej karierze, jestem czterokrotnym mistrzem świata, a teraz pokazałem, że w igrzyskach też sobie poradzę. Czekam na powrót do domu, tam wszyscy będziemy płakać ze szczęścia. Dziękuję wszystkim za trzymanie za mnie kciuków.

Natalia Kaczmarek (odpadła w półfinale biegu na 400 m - 50.79):

Dziewczyny wykręciły takie czasy, że o finał byłoby bardzo ciężko. Żałuję tylko, że nie udało mi się ustanowić rekordu życiowego. Byłam blisko, ale czegoś zabrakło. Czułam się trochę zmęczona, może nieco przerósł mnie ten sztafetowy sukces. Ogólnie jednak uważam swój indywidualny występ za udany.

Marcin Krukowski (odpadł w eliminacjach rzutu oszczepem - 74.65 m):

Przegrałem z nawierzchnią. Tu był bardzo szybki tartan, do tego miękki. Żaden rzut nie był wyblokowany. Wszystko tak, jak bym wsadził nogę w masło. Nie da się z czegoś takiego rzucać. A w dodatku było prawie 40 stopni. Jak bym nogę na kartkę papieru postawił. Zobaczymy po kolejnych startach, czy to był przypadek, czy coś mi się w głowie poprzewracało pod względem technicznym. Trudno mi coś teraz powiedzieć. Zamiast rzucać oszczepem celowałem w miejsce, gdzie nie ma dziur w rozbiegu. Proszę zobaczyć, jak wygląda tartan po kilku kolejkach rzutów. Za rok mistrzostwa w Eugene, nie odpuszczę i będę nadal dążył do celu.

foto: Marek Biczyk

Powrót do listy

Więcej