Menu
1 / 3
Aktualności /

MŚ Doha 2019 - dzień V: brązowy medal Piotra Liska!

MŚ Doha 2019 - dzień V: brązowy medal Piotra Liska!
MŚ Doha 2019 - dzień V: brązowy medal Piotra Liska! MŚ Doha 2019 - dzień V: brązowy medal Piotra Liska! MŚ Doha 2019 - dzień V: brązowy medal Piotra Liska!

Piotr Lisek pokonując na Khalifa International Stadium wysokość 5.87 został brązowy medalistą mistrzostw świata w skoku o tyczce! Świetnie dla Polek zakończyły się półfinały na dystansie 400 metrów – do finału awansowały Iga Baumgart-Witan oraz Justyna Święty-Ersetic. O medale rzutu młotem zawalczą Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki.

Konkurs tyczkarzy Piotr Lisek zaczął od oczekiwania… tuż przed jego pierwszą próbą na 5.55 (oczywiście ostatecznie zakończoną sukcesem) ze stojaków spadła poprzeczka i sędziowie dość długo walczyli z infrastrukturą obsługującą konkurs. Później Polak w pierwszych podejściach zaliczył 5.70 oraz 5.80. Ta druga wysokość była selektywną – pokonało ją tylko trzech zawodników: Lisek, Sam Kendricks i Armand Duplantis. Pewny medalu Polak mógł wtedy zagrać innymi kartami.  

- Mogłem sobie pozwolić na przenosiny i inną walkę niż skakanie każdej wysokości. Wiedziałem wtedy, że jestem już trzeci. Była pełna jazda na złoto, ale tym razem się nie udało – powiedział Lisek.

Polak przyznał, że do Kataru przyjechał po zwycięstwo.

- Nie lubię składać takich zapowiedzi przed startem, ale teraz mogę powiedzieć. Przyjechałem po złoto. Nie udało się, ale trudno się smucić – zaznaczył.

Brązowy medal mistrzostw świata zadedykował córce.

- Jestem młodym tatą więc to oczywiście, że medal dedykuję mojej córeczce. Ona tego jeszcze nie ogarnia, ale może kiedyś poczuje, że ten medal z Dohy jest dla niej – podkreślił jak zawsze uśmiechnięty Lisek.

Piotr Lisek zdobył trzeci z rzędu medal mistrzostw świata (w 2015 roku w Pekinie był trzeci wspólnie z Pawłem Wojciechowskim, dwa lata temu w Londynie wywalczył srebro). Tytuł mistrzowski obronił Sam Kendricks. Amerykanin dzięki pokonaniu w pierwszej próbie 5.92 pokonał szwedzkiego młokosa Armanda Duplantisa (ów zaliczył tą wysokość w trzecim skoku). Później obaj panowie w skokach ostatniej szansy zaliczyli 5.97 i bez powodzenia atakowali 6.02. Cała trójka schodząc już z płyty stadionu odebrała jeszcze gratulacje od Lorda Sebastiana Coe – prezydenta Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF).

Trener Piotra Liska zaznaczył, że w skokach z Dohy można było coś jeszcze poprawić.

- Tyczka to taka konkurencja, w której zawsze coś można polepszyć. Najwięcej oczywiście w technice. Pewnie obejrzę jeszcze te ostatnie skoki Piotra z dziś i będę je analizował – mówił Marcin Szczepański.

Przed półfinałami biegu na 400 metrów polskim kibicom marzył się pierwszy awans do finału biało-czerwonej specjalistki od startów na dystansie jednego okrążenia. Marzenia spełniły się z nawiązką. W pierwszym biegu półfinałowym trzecie miejsce ustanawiając rekord życiowy wynikiem 51.02 zajęła Iga Baumgart-Witan.  

- Gdy patrzyłam na przebieg kolejnego biegu to trochę mniej wierzyłam, że mogę awansować z czasem. To była szybka seria. Później zobaczyłam, że w trzecim biegu jedna z faworytek zeszła z bieżni po pierwszym wirażu. Wtedy zapłonęła iskierka nadziei. Justyna wbiegła na metę druga, a po chwili chłopaki z telewizji powiedzieli mi, że wchodzę z czasem. Nie mogłam w to uwierzyć – przyznała.

Zapyta czy nie żałuje iż nie złamała bariery 51 sekund odpowiedziała.

- Miałam nadzieję, że będzie 50 sekund, ale jest rekord życiowy więc jest super. Wiem, że jestem przygotowana na bieganie poniżej 51 sekund. Nie wiem jak będzie w finale bo to będzie mój czwarty dzień biegowy na tych mistrzostwach – zauważyła.

Przed zaplanowanym na późny czwartkowy wieczór (22:50 czasu polskiego, w Katarze będzie już 23:50) finałem zawodniczki czeka dzień przerwy.

- Łydki bolałby mnie bardziej niż po eliminacjach. Na szczęście przed nami małe wakacje. Zajmie się nami też fizjoterapeuta kadry. Do samego finału mogę podejść na luzie, bo co mogłam już zrobiłam – przyznała Baumgart-Witan.

Bezpośredni awans dzięki zajęciu drugiego miejsca w trzecim półfinale wywalczyła Justyna Święty-Ersetic. Na mecie zmierzono jej czas 50.96.

- Kompletnie nic nie pamiętam z tego biegu. Wychodząc na ostatnią prostą zdziwiłam się gdzie jestem. Spodziewałam się, że mam szansę na finał, ale nie przypuszczałam, że awans wywalczę z drugiego miejsca, bezpośrednio. Pomyślałam wtedy „wow”! Czułam się dobrze, nie oddałabym tej pozycji nawet gdyby rywalki zaatakowały – zaznaczyła podopieczna Aleksandra Matusińskiego. 

Pierwszy raz w historii rozgrywanych od 1983 roku mistrzostw świata w finale biegu na 400 metrów pojawią się Polki.

- Bardzo cieszę się, że będziemy we dwie biegać w finale. Nie przepuszczałam, ze tak będzie. Chociaż trener może nie być zadowolony w kontekście sztafety. Niezależnie od tego tworzymy piękną historię – skomentowała Justyna Święty-Ersetic. 

Joanna Linkiewicz została sklasyfikowana na trzecim (po dyskwalifikacji Dunki, wicemistrzyni olimpijskiej, Sary Petersen) miejscu w biegu pierwszej rundy rywalizacji na dystansie 400 metrów przez płotki. Polka osiągnęła czas 55.97.

- Bieżnia jest szybka, więc w półfinale szykuje się na mocne bieganie – zapowiedziała podopieczna Marka Rożeja.

Na odległym 15. miejscu, z czasem 8:51.79, zakończył bieg eliminacyjny na 3000 metrów z przeszkodami Krystian Zalewski. Podopieczny Jacka Kostrzeby zapowiedział, że stawia sobie nowy cel.

- To były prawdopodobnie moje ostatnie mistrzostwa świata na belkach. Rozmawiamy z trenerem żeby teraz skupić się na walce o minimum olimpijskie w maratonie – zapowiedział wicemistrzem Europy w biegu przeszkodowym z 2014 roku.

Bez kłopotów przebrnęli przez eliminacje polscy młociarze. Wojciech Nowicki w pierwszej próbie kwalifikacji o ponad metr przerzucił linię wyznaczającą minimum. Osiągnął 77.89, ale wychodząc z koła kręcił głową z niezadowolenia.

- Nie spodziewałem się, że koło jest takie szybkie. Zrobiłem duże Q i teraz idę na trening, a jutro będzie super – krótko skomentował swój start zawodnik Podlasie Białystok.

Podobnie szybko jak Nowicki z awansem do finału uporał się Paweł Fajdek. Obrońca tytułu w pierwszym rzucie posłał młot aż na 79.24, chociaż przyznał, że nie była to idealna próba.

- Warunki dobre, a forma miała przyjść na mistrzostwa świata i ten rzut jest potwierdzeniem tego, że przyszła. Nie był idealny, czekam już na jutrzejszy finał. Skupiam się na nim. Bronię tutaj tytułu więc mam do stracenia najwięcej ze startujących. Największe znaczenie będzie miała głowa. Dała radę już teraz skoro poradziłem sobie nieźle w eliminacjach. Teraz idę jeszcze na siłownię i jutro finał – zapowiedział Fajdek.

Pełne wyniki: Doha

Doha, Maciej Jałoszyński / foto: Marek Biczyk

Powrót do listy

Więcej