Menu
1 / 0
Aktualności /

PIOTR HACZEK PODSUMOWUJE HMŚ W DAUSZE

Dwa brązowe medale, kilka miejsc w finałach – to dorobek reprezentacji Polski w 13. Halowych Mistrzostwach Świata w Dausze. Występ biało-czerwonych podsumowujemy w rozmowie z dyrektorem sportowym PZLA, Piotrem Haczek.

Dwa brązowe medale, kilka miejsc w finałach – to dorobek reprezentacji Polski w 13. Halowych Mistrzostwach Świata w Dausze. Występ biało-czerwonych podsumowujemy w rozmowie z dyrektorem sportowym PZLA, Piotrem Haczek.

 

 

Dwa brązowe medale, czyli dorobek identyczny jak w 2008 roku w Walencji. Tak wyobrażał pan sobie start naszej ekipy w Dausze?

Zakładaliśmy, że z kilku szans medalowych wykorzystane zostaną dwie i dwa medale zdobyliśmy. Poziom niektórych konkurencji, gdzie spodziewaliśmy się miejsca na podium – na przykład męskiego pchnięcia kulą – był rewelacyjny. Tomek Majewski ustanowił halowy rekord Polski, wynik 21.20 prawie wszędzie dawałby medal. W Dausze dał piąte miejsce, ale rekord kraju mówi sam za siebie.

Proszę o analizę startu poszczególnych zawodników. Więcej było pozytywnych akcentów, czy powodów do narzekań?

Osobiście jestem zadowolony, pokazało się kilkoro młodych zawodników. Na przykład Angelika Cichocka wystartowała bardzo dobrze. Niestety, poziom sędziowania tych zawodów był taki jaki był i naszej biegaczce nie pozwolono wystąpić w finale. Jestem pewien, że walczyłaby tam o dobry wynik i wysokie miejsce. Ma potencjał, jest dobrą zawodniczką, będziemy w nią inwestować. Z tyczkarza Łukasza Michalskiego jestem… zadowolony połowicznie. Awansował do finału, a tam medale były na wyciągnięcie ręki. Jednak konkurs kompletnie mu nie wyszedł. Tu była szansa na niespodziankę. Sylwia Ejdys – super bieg, wysokie miejsce. Mam nadzieję, że kolejna impreza przyniesie jej medal, bo to tej zawodniczce się należy. Pięcioboistka Karolina Tymińska zaczęła na płotkach trochę poniżej swoich możliwości i kolejne konkurencje też nie wyszły jej na takim poziomie, jak się spodziewaliśmy. Ale dziewczyna ma potencjał i szansę walki o medale. Musi tylko trafić zawody, w których wszystko będzie jej szło od początku. Miałem nadzieję, że Lidka Chojecka na 3000 m „zakręci się” koło 6-8 miejsca – nie wyszło.

Niedosyt to sztafeta 4x400 m…

Fatalny występ. Nie pamiętam, kiedy taki wynik jak w Dausze dawał finał. A tam medale podawano na tacy. Trzeba się zastanowić, co zrobić, żeby ruszyć tę grupę. Na pewno nie wszyscy czterystumetrowcy zaprezentowali się tak, jak powinni. No i ta ostatnia zmiana – zostawię to bez komentarza… Przed eliminacjami rozmawialiśmy z trenerem Józefem Lisowskim. Nie pozwoliłem sobie na żadną ingerencję, bo to szkoleniowiec podejmuje decyzję, on najlepiej wie, w jakiej formie są zawodnicy. Wiem jednak, że bił się z myślami, by wystawić doświadczonego zawodnika zamiast młodego, ale stwierdził, że ciężko byłoby mu się później wytłumaczyć, dlaczego nie dał szansy wicemistrzowi Polski. Postawił na młodzież, zaryzykował. Mam nadzieję, że ta młodzież zebrała tu doświadczenie, co zaowocuje w przyszłości. Podsumowując – cała sztafeta pobiegła słabo, nie ma co zrzucać winy na jedną osobę. Z lepszej strony pokazał się Marcin Marciniszyn, ale i tak wynikowo można się było po nim spodziewać trochę więcej. Serce bolało mnie przy konkurencjach, w których mieliśmy szansę, a zawodnicy nie startowali na takim poziomie, na jakim powinni.

Przejdźmy do przyjemniejszych akcentów – nasza dwójka medalistów.

Adam Kszczot pokazał na co go stać. Rok temu w Turynie zapłacił frycowe, bo już tam był jednym z faworytów. Wtedy się nie udało, tu zachował zimną głowę. Obserwowałem go codziennie, widać było, że nie „napala się” na medal. Wykorzystał swoją szansę. Tu trzeba liczyć na siebie, a nie na innych. Pobiegł mądrze i to się opłaciło. Poziom damskiego skoku o tyczce kobiet był wysoki. Isinbajewa zrobiła nam prezent, zrzucając trzykrotnie 4.75. Ale bez względu na to Ania Rogowska wystartowała na równym, wysokim poziomie, charakterystycznym dla niej w tym sezonie.

Pozostało jeszcze kilka osób, które wcześnie zakończyły swój udział w mistrzostwach.

Liczyliśmy na finał Renaty Pliś na dystansie 3000 metrów, ale awansu nie było. Sprinterka Marika Popowicz zapłaciła frycowe, popełniając duży błąd w eliminacjach. Mam nadzieję, że to będzie dla niej nauka na przyszłość. Liczyłem na lepszy występ Dominika Bochenka w półfinale biegu płotkarskiego. Dobrze wystartował, fatalnie wszedł w pierwszy płotek i właściwie na tym jego występ się zakończył.

Niektórzy zawodnicy i ich trenerzy podjęli decyzję, że nie startują w hali. A przecież w Dausze mogliśmy mieć silniejsza reprezentację.

Ja nikogo na siłę nie zmuszałem, by leciał do Dauhy. Ważniejszy jest sezon letni, bo mistrzostwa Europy dają lekkoatletom więcej – w perspektywie opieki, stypendiów. Właśnie letni czempionat pokaże nam całą siłę polskiej lekkoatletyki, bo przecież wielu naszych mocnych konkurencji nie ma w programie halowych mistrzostw. Zastanawiam się, czy na otwartym stadionie poziom niektórych rywalizacji będzie tak wysoki jak w Dausze. Weźmy chociażby męską kulę. Odejdą Amerykanie, Kanadyjczyk. Zostaną Niemcy, Białorusini. W tyczce nie będzie Australijczyka Steve’a Hookera, ale na pewno poziom tej konkurencji w strefie medalowej będzie wyższy.

Sezon halowy za nami, już dziś trzeba myśleć o przygotowaniach do mistrzostw Europy w Barcelonie. Jest pan spokojny o występ Polaków w najważniejszej imprezie sezonu letniego?

W tym roku sezon letni zacznie się trochę wcześniej. Mam nadzieję, że część zawodników, którzy nie przygotowywali się do występów halowych, pokaże się z bardzo dobrej strony. Przygotowanie mają zapewnione. Dziś budujemy podstawę, żeby w Londynie osiągnąć sukces. Dlatego ustaliliśmy, że na ME w Barcelonie młodzieżowców będą obowiązywały minima B – oczywiście jeśli w danej konkurencji nie będzie trzech zawodników z minimami A. Ekipa może być więc bardzo liczna. Ale tak postanowiliśmy, bo dzisiejsi 22-latkowie muszą mieć szansę zdobycia doświadczenia w dużej imprezie, żeby wykorzystać to później w perspektywie londyńskich igrzysk. To będzie takie pierwsze olimpijskie otwarcie.

 

W Dausze rozmawiał

Rafał Bała

fot. Adam Nurkiewicz

Powrót do listy

Więcej