Menu
1 / 0
Aktualności /

TADEUSZ OSIK: Trzeba wykorzystać potencjał

W ostatnich latach pełnił rolę trenera reprezentacji Polski sprinterów. Od 1 września 2009 ma odpowiadać za całość szkolenia naszych lekkoatletów. Tadeusz Osik po mistrzostwach świata w Berlinie zostanie dyrektorem sportowym PZLA.

W ostatnich latach pełnił rolę trenera reprezentacji Polski sprinterów. Od 1 września 2009 ma odpowiadać za całość szkolenia naszych lekkoatletów. Tadeusz Osik po mistrzostwach świata w Berlinie zostanie dyrektorem sportowym PZLA.

 

Skąd decyzja o kandydowaniu na stanowisko dyrektora sportowego (funkcja ta będzie kontynuacją dotychczas określanej mianem „szefa szkolenia“)?

TADEUSZ OSIK: Wiele lat przechodziłem przez różne etapy szkolenia w polskiej lekkoatletyce. Od trenera podstawowego, młodzieży, naboru aż do szkolenia na najwyższym poziomie. Wszędzie spotykałem się z różnymi problemami. To było inspiracją do napisania programu, który przedstawiłem zgłaszając swoją kandydaturę do PZLA. Zdaję sobie sprawę, że trudno będzie go zrealizować. Za tym wszystkim stoją przecież środki finansowe.

Podczas prezentacji przedstawił pan założenia swojego programu. Jakie są jego główne punkty?

Należy jasno określić priorytety. Mamy „czub“ zawodników – jednostki wybitne. Trzeba im zapewnić spokojne przygotowania do igrzysk olimpijskich i największych imprez na drodze do olimpiady. Musimy też określić zaplecze tego szkolenia olimpijskiego, czyli skupić uwagę na osobach, które nie były jeszcze na podium czy w finałach największych imprez mistrzowskich, ale mają taką szansę. Powinny mieć warunki niewiele się różniące od największych gwiazd. No i trzecia grupa, czyli juniorzy, młodzieżowcy – bardzo perspektywiczni. Jak widać na przykładzie Artura Nogi, lata, w których przechodzi się z wieku juniora do młodzieżowca są niezwykle istotne. Jest możliwe, aby wtedy szybko znaleźć się absolutnej światowej czołówce.

Co zatem ze szkoleniem juniorów?

To oczywiście również bardzo ważna kwestia. Zanim opracuje się kompleksowy system w tym zakresie, należy zrobić jesienią tego roku 2-3 dniowe konsultacje. Zaprosić na nie zarówno trenerów młodzieży, jak i głównych szkoleniowców, zajmujących się seniorami. Wtedy można opracować szczegółowe zasady szkolenia, określić ramy selekcji. W szkołach lekkoatletycznych należałoby zawęzić ramy szkolenia młodzików, juniorów młodszych. Nie trzeba od razu wchodzić w trening seniorski. Warto myśleć o zawodniku w perspektywie wielu lat. To będzie trudne, bo kluby i szkoły dostają punty i środki na działanie za wyniki młodzieży. Myślę jednak, że te sprawy da się pogodzić. Na razie mamy taki system, że bardzo mocno szkolimy młodzież w wieku 15-19 lat. Niestety, później trochę tych ludzi gdzieś się gubi.

Z tym szkoleniem młodzieży też różnie bywa, bo niektórzy trenerzy nie mają wystarczającego doświadczenia, by odpowiednio ukierunkować zdolnego zawodnika.

Jednym z moich pomysłów jest nagranie kamerą wideo materiałów z treningów. Obejmowałoby to metodykę nauczania i technikę. Możnaby taki projekt zrobić przy współudziale najlepszych trenerów i zawodników. Te nagrania byłyby później udostępniane szkoleniowcom z mniejszym doświadczeniem. Oczywiście nie jest to projekt tani, ale można go systematycznie wprowadzać, co roku powiększać bazę konkurencji. Taką drogą powinniśmy iść.

Z kim mógłby pan bezpośrednio współpracować?

W moich planach jest zatrudnienie dwóch zastępców: jednego odpowiedzialnego za sprawy organizacyjne i drugiego właśnie od spraw metodycznych. Zajmowałby się opracowywaniem planów szkolenia, wdrażaniem ich. To proces wieloletni, nie na rok czy dwa lata. Mam nadzieję, że sporo da się już zrobić do igrzysk w Londynie. Znam kilka młodych osób z otwartą głową, z którymi chciałbym porozmawiać. Nie wiem jeszcze, jaką propozycję złożył PZLA Piotrek Haczek, ale jestem otwarty na współpracę z nim. W najbliższych tygodniach chciałbym już uzgadniać pewne sprawy. Kiedy zacznę pełnić swoją funkcję, czyli pierwszego września, chcę mieć wszystko dokładnie poustalane.

Przejmuje pan odpowiedzialną funkcję w trudnych czasach. Żeby zapewnić dobre szkolenie większej grupie zawodników potrzeba więcej pieniędzy. A o te w czasach kryzysu może być bardzo ciężko.

Jest to wyzwanie i duży problem. Nie ukrywam, że liczę na efekty pracy młodych zespołów menedżerskich, które zaczęły działać przy PZLA. Mam nadzieję, że nie będziemy się – jak do tej pory - opierać w 98 procentach na tym, co otrzymamy z Ministerstwa Sportu i znajdzie się więcej środków od sponsorów. Nie boję się, że stracimy jakichś zdolnych zawodników ze względu na brak pieniędzy. Trzeba bardzo mądrze przeprowadzić selekcję. Dotychczas nie zawsze dobór pod względem szkoleniowym był trafny. Zbyt duża liczba osób funkcjonowała na zasadzie indywidualnej w układzie trener-zawodnik. Mam na myśli ten niższy poziom, albo sprawę sztafet. Tu można jeszcze zrobić trochę oszczędności, żeby dla utalentowanych i najlepszych nie zabrakło środków.

Czyli konkretnie: sztafeta na zgrupowaniu powinna mieć jednego trenera?

Tak plus ewentualnie drugiego - jego asystenta. Nie powinniśmy się rozdrabniać jak to było na przykład w przypadku sztafety kobiecej, kiedy sześć zawodniczek miało pięciu, czy sześciu trenerów. Należy wrócić do tradycji zespołu. Skłaniają ku temu klimat sztafety, specyfika tej konkurencji.

A co z zawodnikami, którzy osiągnęli wielkie sukcesy? Oni mają prawo do szkolenia indywidualnego?

Oczywiście. Takie są ogólnoświatowe tendencje. Szybko musimy w to wejść, powinny powstać sztaby do prowadzenia tych wybitnych jednostek. To musi się stać już jesienią bieżącego roku. Lekkoatletyka jest postrzegana przez pryzmat wyników w igrzyskach i mistrzostwach świata. Trzeba dorównać pewnym standartom.

Tadeusz Osik (fot. ga)

 

Co z ośrodkami szkolenia w poszczególnych dyscyplinach?

Ośrodki to słuszna tendencja, realizowana już od lat. W miejscowościach, gdzie są dobre warunki do treningu, gdzie jest wybitny szkoleniowiec powinien powstawać ośrodek. Dobrze, że znajdują się na to pieniądze. Czy iść jeszcze szerzej? Na pewno kolejne ośrodki będą powstawać, ale trzeba to robić z umiarem. Wiadomo, że tych znakomitych fachowców jeszcze nie mamy w lekkoatletyce aż tak wielu.

No właśnie, w Polsce – niemal 40-milionowym kraju – jest spory potencjał lekkoatletyczny jeśli chodzi o młodzież, zawodników. A jak ta sprawa wygląda z trenerami? Czy ma kto zastępować doświadczoną, sprawdzoną kadrę szkoleniowców?

Mamy grupę znakomitych trenerów, ale za mało ich wykorzystujemy. Powinni się przy nich uczyć, zdobywać doświadczenie młodzi szkoleniowcy, byli zawodnicy. Powinni zaczynać od funkcji asystenta i z czasem przejmować obowiązki. Trzeba wykorzystać ten potencjał. Kolejna sprawa to doszkalanie trenerów poprzez system wykładów, kursokonferencji. Powinno do nich docierać więcej informacji techniczno-naukowych. Nie wykluczam tu szkolenia zagranicznego – wyjazdów, albo zapraszania autorytetów zagranicznych. Oczywiście jeśli będą na to środki, bo trudno się spodziewać, by młody trener udźwignął obciążenie finansowe związane z wyjazdami. Pracuję na poznańskiej AWF i obserwuję wielu zdolnych absolwentów, którzy mają potencjał szkoleniowy. Pozostaje kwestia zachęty finansowej dla początkujących nauczycieli. No i oczywiście sprawa stworzenia im odpowiedniej bazy, żeby mieli gdzie wyłapywać talenty. Wtedy mogliby poza lekcjami zajmować się prowadzeniem naborów, treningów lekkoatletycznych. Im szersze będą podstawy, tym większa szansa na wytrenowanie mistrza.

A pan w którym momencie swojej kariery trenerskiej nauczył się najwięcej?

Ciężko określić jeden taki moment. Dużo wyniosłem z pierwszego etapu w czasach, gdy byłem trenerem naborowym. Później nauczyłem się sporo od Tadeusza Cucha, będąc jego asystentem. No i trzeci etap – funkcja trenera kadry, wyjazdy na zgrupowania zagraniczne, podczas których miałem okazję podpatrywać, co robią inni, znani szkoleniowcy. Z każdego z tych okresów wyniosłem coś pożytecznego.

Jaki ma pan pomysł na kwalifikacje do kadry na najważniejsze imprezy? Dalej opierać się na międzynarodowych minimach uzyskiwanych w dłuższym okresie, czy przejść na system amerykański – trójka z mistrzostw kraju, oczywiście przy spełnieniu pewnych warunków wynikowych?

Prawda jest taka, że potencjał naszej lekkoatletyki jest mniejszy niż amerykańskiej, więc tamtejszy system raczej by się u nas nie przyjął. Co do norm kwalifikacyjnych – powinny być zachowane, ale nie należy się kłócić o setną sekundy czy centymetr. Ktoś, kto wskakuje na odpowiedni poziom nie może tydzień, dwa tygodnie przez najważniejszą imprezą jeździć po świecie i nadrabiać właśnie ten centymetr albo jedną setną, bo rekordy ma bić na mistrzostwach albo igrzyskach. Musi być do nich w stu procentach przygotowany.

Jest jeszcze kwestia tych, którzy ze względu na kontuzję, albo inne kłopoty nie zajmą w jakiejś imprezie odpowiedniego miejsca i wypadną poza system szkolenia. Czasem dotyczy to naprawdę dobrych zawodników, z dużym potencjałem, którym akurat powinęła się noga. Nie są skończeni, ale tracą szansę na nadrobienie zaległości.

Zdarzają się takie sytuacje. Są odpowiednie ustalenia ministerstwa sportu, które wyraźnie określają, kto może się znaleźć w kadrze i być szkolonym za państwowe pieniądze. Ale trzeba być elastycznym. PZLA powinno mieć możliwość pomocy uzdolnionym jednostkom. Oczywiście nie mówię o utrzymywaniu kogoś przez 4-5 lat bez wyraźnego postępu. Rok, dwa lata muszą wystarczyć, by ktoś wrócił na wysoki poziom. Powinniśmy mieć możliwość dawania takiej szansy.

Co dalej z pańską grupą sprinterów? Trenują u pana m.in. Marcin i Dorota Jędrusińscy, Iwona Ziółkowska, Łukasz Chyła i inni utalentowani zawodnicy. Będzie pan dalej z nimi pracował?

Niestety, nie ma na to szans. Przybędzie mi wiele obowiązków, nie można ich pogodzić z trenowaniem grupy. Co innego trening indywidualny – tak funkcjonował na przykład Henryk Olszewski, który będąc szefem szkolenia prowadził Tomasza Majewskiego. Jak się okazało w Pekinie, z korzyścią dla polskiego sportu. Czekają mnie rozmowy z zawodnikami. Nie zostawię ich na pastwę losu. Zaproponuję im kogoś innego, komu mogę zaufać. Ale na razie nie chcę podawać nazwiska.

Rozmawiał Rafał Bała

press@pzla.pl
Powrót do listy

Więcej